Awatar Fanon Wiki
Advertisement


Autor: AikkoxD
Avatar: Legenda Akihiro

Księga I: Piasek

Odcinek VI: Zasadzka w Bashu

← PoprzedniooooooooooNastępny →


Uwaga! By umilić sobie czytanie, puść tą nutę :D

Ostatnio w Legendzie Akihiro. Pojmanie! Wushun wraz z braćmi Zotem i Ranem wyrusza by pojmać druzynę avatara. Bracia pojmują Mellara, jednak Wushunowi nie udaje się i zostaje pokonany w walce. Mellar zxostaje zabrany do Oazy. W samej oazie Baku ucieka przed Kai-Lee jednak i on na długo nei cieszy się wolnoscią. W tym samym czasie Akihiro oraz Aoki zostają zaproszeni na dwór władcy. Obiecuje im pomóc i następnego dnia mają wspólnymi siłami ruszyć prosto na Oazę by raz na zawsze rozbić niebezpieczny gang.

Miasto Republiki, świątynia magów powietrza

Wieczór tego samego dnia, kiedy Akihiro i Aoki znajdują się w pałacu Królewskim w Halmie.

Spokojnie siedząc przy ogrodzie Ikki wciąż z rozmarzoną twarzą przeplatała palce między kwiatami znajdującymi się na dziedzińcu. Kilka z nich stworzyło niewielki i skromny wianek. Z półsmutkiem spojrzała na na niego.

-Tak dawno nie byłam tutaj.

Na jej twarzy coraz bardziej rysowała się błogość, lecz nie miało to trwać długo.

-Siostrzyczka!

Podbiegł nagle Rohan i stanął zaraz przy niej. Nie był już małym berbeciem, lecz dorosłym męższczyzną.

-Kiedy myśmy się widzieli.

-Wyrosłeś Rohan, jak swój brat.

-Dostałaś swój znak!

Przykuł jego uwagę. Tylko najwyżsi kapłani mogli go mieć, a dotychczas jedynie Jinora posiadła go, poza Tenzinem.

-Jestem teraz odpowiedzialna za Zachodnią świątynię.

-Jinora opowiadała.

-Ona? Zawsze była kiepska w tym.

-Oj nie, daje radę.

Nieco na chwilę rozweselili się.

-Żałuję, że tata nie mógl jednak się zająć. Ciężko mi idzie.

-Żartujesz! Jesteśmy od avatara, mamy to we krwi.

-Hehe, zawsze byłeś taki władczy.

-Się rozumiem.

Wypiął się dumnie, aż nagle dostał od tyłu z powietrza.

-Jak ktoś taki jest to ja! Meelo!

Podszedł do rozłożonego Rohana i nastąpił na niego.

-Przyszły guru Nomadów Powietrza!

-Oj oboje widać macie coś po sobie.

-Prawda!

Podniósł się w górę i otrząsnął.

-Zawsze byłem tym ładniejszym bratem.

Dumnie zaczesał swoje włosy.

-Ej! Co to miało być!

Ikki uśmiała się z ich kłótni, oni zaczęli się przekomarzać przez dłuższą chwilę.

----

W tym samym czasi w słoim łożu leżał Tenzin. Był niezwykle osłabiony przez postępującą chorobę. Jinora nieco wcześniej wróciła z zajęć i bez przerwy zajmowała się nim. Obecnie z wymuszonym uśmiechem zmieniała mu właśnie chłodny okład.

-Jesteś taka dobroduszna moja Jinoro.

Wodził głową chcąc ją ujhrzeć.

-Prosze nie ruszaj się.

Przytrzymała jego głowę i przyłożyłą kolejny okład.

-Jutro ma przyjść lekarz z miasta, nie jest na pewno za póżno!

-Oj dziecko, czas robi swoje.

Kaszlnął nieco krwią. Ta z przerażenia wytarła jego plugociny.

-Żyję już długo i na dodatek całkowicie brak mi sił.

Złapał oddech i unormował się jego stan przez chwilę.

-I będziesz żył dłużej. Jeszcze tyle przygód możemy mieć. Jeszcze musisz poznać kolejnego Avatara!

Ten się rozbawił.

-Hehe, avatarzy. Co też mi się zdarzyło, że żyłem w erze trzech z nich.

Uśmiechnął się.

-Chciałbym go poznać, lecz nie zdążę.

Odkaszlnął ponownie.

-Już czuję.. ten moment.

-Tato...

W oczach zbierały się jej łzy.

-Poproś ich do środka.

Zacisnęła zeby i rozżalona postanowiła spełnić jego prośbę.

----

Po chwili Jinora ponownie weszła do środka. Przez okno było widać, jak tłumaczyła całą sytuację swojemu rodzeństwo. Zgodnie z wolą ojca zaprosiła całą trójkę do środka.

-Wejdżcie.

Ikki, Rohan oraz Mello słysząc ją natychmiast spoważnieli. Mimo, że byli przygotowani na tą ewentualnosć to wciaż ta myśl krążyła im w głowach. Mello odchylił płachtę i Rohan wraz z Ikki stanęli przy samej Jinorze. Najmłodszy oparł na niej reką dodając otuchy.

-Wszyscy są.

Uniósł brew z radością oglądając ich wszyskich.

-Ikki.. stałaś się dobroduszą dziewczyną. Dzięki tobie wszyscy potrzebujący jak i nasz lud

-Ty nas tego nauczyłeś tato.

Skierował wzrok na Rohana.

-Jesteś najmłodszy a zarazem najzdolniejszy. Kiedyś wyrośnie z ciebie prawdziwy mag powietrza.

-Wciąż trenuje by być najsilnieszy.

Wystawił kciuka, próbując wciąż zachować pogodność. Sam Tenzin kaszlnął.

-Meelo. Wyrósł z ciebie prawdziwy męższczyzna. A byłeś taki buntowniczy.

-W końcu mam to we krwi.

Jego uwagę najbardziej skupiła się na Jinorze.

-Jinora... dbaj o naszą rodzinę i o samą siebie.

Wyciągnął rękę, by przetrzeć jej łzy.

-Mam nadzieję, że ukoisz mó ból i swój po tracie Korry. Zaopiekuj się naszym Narodem i wraz z rodziną poprowadż nasz naród dalej.

Pochwycił za jej dłoń i ścisnął.

-Kocham was dzieci...

Nagle czas jakby zwolnił a jeko ręka bezwładnie opadła na podłogę. Cała czwórka miała łzy w oczach. Dla pewności Jinora sprawdziła puls. Zakryła jego twarz chustą.

-Spotkamy się jeszcze. W świecie duchów.

-Nie mogę uwierzyć.

Meelo całkowicie się rozpłakał i rzucił się w ramiona Ikki.

-Wszystko będzie w porządku.

Sam Rohan nostalgicznie spojrzał zza okno.

-Marzenie...

Na dwór nagle zaitał latający bizon. Był on tym samym, którym udała się Aoki i Mellar.

-Czy to..

Rzucił się do przodu i go przytulł.

-Poro!

Objął go za jego wielki łeb, On przymrużył oczy i okazał czułość.

-Gdzie cię zabrali.

-Powrócił...

Wciąż zapłakana Jinora wyszła na zewnątrz, nie wierząc w jego przybycie.

-Gdzie on był!

-Nie ma czasu.

Otarła łzy i wstała.

-Coś musiało stać się z Aoki i Mellarem. Musisz szybko wsiąć i ruszyć.

-Ale ojciec..

-Nic tu nie zdziałamy, a pragnieniem moim i ojca było odnaleść nowego avatara. Proszę.. braciszku.

Przytuliła go błagalnie. Przez dłuższą chwilę stali przytuleni do siebie by rozładować nieco żalu. Chłopak odsunął się i z pewnym wyrazem twarzy zasiadł na grzbiecie zwierzęcia.

-Wyruszę! Wyruszą i odnajdę ich! OBIECUJĘ!

Uderzył nogą w bok.

-Hop, hop!

I wleciał w górę, kierując się prosto tam gdzie on ich poniósł. Sama Jinora musiała zająć się ceremonią pogrzebową oraz być wsparciem dla pozostałej dwójki. Rohan był związany z ojciem i na chwilę skupił się na swoim nowym zadaniu. Poczuł w sobie coś jeszcze. To pierwszy raz kiedy miał ruszyć w przygodę, poza obręb świątyni.

Halma

Od rana w pałacu trwały ostatnie przygotowania.

Akihiro właśnie dopiął swoje buty i zarzucił nową płachtę na swoje plecy. Poprawił sobie kołrznierz i staną przed lustrem. Przycisnmął nieco sobie materiał przy szyi.

-Wyglądasz dobrze.

Poprawiła mu nieco i rozlużniła.

-Dziwnie się z tym czuję.

-W końcu to była dla ciebie rodzina przez te wiele lat.

-Co to za rodzina, która chciala mnie zabić!?

-Nie ta prawdziwa.

-Zakasamy teraz rękawy.

Zrobiła to tak samo.

-I pozbędziemy się zła i uwolnimi Mellara jak i tego Baku!

Kiwnął zgodnie, po czym oboje udali się na główny plac.

----

Na samym placu Jen-Wo już szykował wojska. Stał w swoim oficjalnym mundurze gwiardzisty z włócznią. Magowie stali na baczność z wyciągniętymi włóczniami.

-Dzisiaj! Dzisiaj panowie!

Schodził ze schodów i minął rząd.

-Dzisiaj nareszcie pozbędziemy się przeklętej Triady Wushuna!

Wykrzyknęli zgodnie.

-Właśnie! Niech żyje Sułtan!

-Niech żyje Ród Hokoshama!

Krzyknęli piaskowi żołnierze i rozbiegli prosto do swoich maszyn. Z samego wyjścia pojawili się Aoki oraz Akihiro.

-Jesteście gotowi?

-Pewnie.

Kiwnął głową i skierowali się prosto do pojazdu.

-Powiedz więc gdzie jest oaza?

-Oaza leży na zboczu między Halmą a Sarissą. Jest okryte pieścieniem piasku i szlak zawsze znika w ciągu burzy.

-Hah! Dobra miejscówka. W miejscu traktowanym za niezdatne do życia, osiedlili się.

-Przypuszczam, że na nas czekają.

-Załatwimy to szybko.

Poprawił sobie płachtę.

-I bez większych ofiar.

Skierowali się prosto do pojazdu, po czym zatrzasnęli drzwi i ruszyli w drogę.

Oaza Bakhu

Kai-Lee z batem stała naprzeciw Mellarowi oraz Baku.

-Czego ty chcesz kobieto!

Cały posiniaczony, próbował uciec z wiążacych go lin.

-Twojego pupilka!

Strzeliła mu z bata w twarz.

-Chcę jego mocy. Mocy avatara.

-Nigdy go nie dostaniecie.

-Wiedziałeś staruszku!? Wiedziałeś.

-Milcz!

Strzeliła w Mellara, aż skóra zaczęła mu schodzić.

-----

-Bwahaha!

Stał dumnie od samego rana przed oazą i obserwował horyzont.

-Czuję ich!

-Szefie, będzie jadka.

Jeden z ludzi podszedł z łańcuchem.

-Skończyliście pułapki?

-Dzięki wskazówko panny Kai-Lee udało nam się nawet wcześniej.

-Dobra.

Uderzył pięścią o pięść.

-Pora przywitać naszych gości.

Tajny trakt do Oazy Bashu

Gwiardia właśnie stanęła na jednym z wzgórz. Magowie uformowali prosty rząd. Z wodu wyszedł Akihiro, Jen-Wo jak i Aoki.

-Tutaj.

Wskazał na wniesienie przed sobą.

-Kryją się prosto za tym wzgórzem.

-Dobra, ale najpierw omówmy plan.

Rozłożył niewielką mapę tego miejsca.

-Mówisz, że są za tym wzgórzem.

Wskazał palcem niewielki obszar.

-Widzicie? Nie mają innej drogi ucieczki jak przez samą oazę. Na otwartej przestrzeni walka byłaby bezcelowa.

-Założyli pewnie pułapki, bo czekali na nas.

-W tym momencie jesteśmy zdani na prosto strategię. Kiedy piasek uniesie się nad polem bitwy ruszymy. Akihiro!

Skierował wzrok na niego.

-Gdzie mogą ich trzymać?

-Pewnie warsztat albo biura.

-Dobrze, my ruszymy do warsztatu. Ty w razie konieczności będziesz walczył z Wushunem.

-Wolałbym uratować dziada Baku.

-Uratujemy ich, więcej wiary.

Zacisnęła pięść.

-Poza tym ta kobieta.

-Trzymaj fason.

Podszedł do swoich żołnierzy.

-Idziemy panowie!

Bakhu

Zot i Ran stali własnie na dachu. Zauważyli jak wyłonili się zza wzgórza. Przybycie nie zajęło im za wiele czasu.

-Ran, widać ich!

-W rzeczy samej. I to całe siły.

Uśmiechnął się, jego krew wrzała jeszcze bardziej. Był gotów w końcu rzucić się do jadki.

-Szefie.

Sa, Wushun tylko wrzasnął przed siebie.

-Wyłazić!

Z wzgórza wyłonili się sami magowie piasku. Sam Wushun uśmiechnął się pogardliwie i przybliżył się.

-Wushun!

Akihiro wyszedł przed szeref i sam się zbliżył.

-Poddaj się, nie masz z nami szans.

-Poddać się? Kpisz! ROZWALĘ TWOJĄ CZASZKĘ!

Wyciągnął dłonie i szarpnięciem cisnął masywnym strumieniem piasku. Ahihiro zablokował sam cios rozdmuchując piasek na sporoą wysokość. Otwartą dłonią zaczal nim wirować i odzajemnił atak, dmuchajac prosto piaskiem w niego.

-Skoro taka twoja wola.

-CHŁOPCY!

Nagle wyłoniły się pustynne żaglowce.

-Wycofaj się!

Padały pierwsze strzały. Nie-magowie z Triady obsadzili się na wieżyczkach swoich żaglowców. Wystrzeliwali salwą pocisków, prosto w samą piechotę. Jednak byli to magowie, którzy natychmiast uformowali masywne zapory z piasku. Trzymające się dwójki za nimi wyrzucili piasek w samą górę.

-Nie tracić rezonu!

Nakazał i napiął łuk wystrzelając jedną z strzał. Przeszyła przez piasek i uderzyła w barierę. Nieświadomi żołnierze nacierali. Gdy wskażnik dotarł do końca nagle eksplodowała.

-Żryjcie to!

Mając punkt odniesienie strzelali dalej w pustynną gwardię.

----

Między budynkami zakradał się Ahikiro wraz z Aoki oraz Jen-Wo.

-Akihiro, musisz w pierwszej kolejności dopaść Wushuna.

-Mowy nie ma!

Stanowczo zaprzeczył i wyniósł się.

-Znam to miejsce i wiem gdzie mogą go trzymać.

-Tylko ty dasz mu radę.

-Dokładnie, pamiętaj co było ostatnio.

-Słuchaj jej.

-Dobra.. w końcu mam być avatarem.

Obsunęli się i ruszyli w stronę warsztatu.

----

-Proszę proszę.

Stała i śmiała się zadowolona.

-Zaczęli!

-Cieszysz się, że zaraz cię dopadną.

-Zamilcz wreszcie!

Strzeliła w niego po raz kolejny.

-Przestań w końcu!

Wyrwał się z sideł i rzucił się na dziewczynę. Próbował ją uderzyć, jednak ta wyłoniła spod ziemi kryształ i wbiła go w dach.

-Niegrzeczny chłopiec.

Odgarnęła włosy i miała właśnie nabić w niego szpikilej, jednak nadlatujący pocisk złamał końcówkę.

-Przestań Kai-Lee!

-Widzę odsiecz przybyła.

-W imieniu sił Pustynnych Rodów aresztuję cię Kai-Lee za twoje zbrodnie.

-Zbrodnie?

Zaczęła się śmiać. W twarzy rysował się jej obłęd.

-Przyprowadziliście go, mam rację? Pewnie że mam!

-Dość tego.

Wyciągnął ręce i pochwycił ją w piaskową trumnę.

-Technika mojego kochanego.. jednak.

Skrystalizowała płaszcz wokół swojego ciała. Sam piasek opadł na ziemię.

-Jak nie działa?

Cisnęła w niego odłamkami. Sama Aoki odskoczyła na bok. Jen-Woo rozwalił pilar i udało mu się odebrać chłopaka z jej rąk.

-KAI-LEE!

Wściekła Aoki rzuciła się prosto na nią. Cisnęła kulą ognia, ta jednak rozpadła się w zetknięciu z kryształem.

-Tym czymś mnie chcesz zranić?

Spojrzała na pierś, której nic nie było.

-Zwykłym ogniem mnie nie pokonasz!

Pędem ruszyła na dziewczynę.

----

Magowie piasku, wciąż walczyli na froncie. Kilku z nich padło pod naporem strzał. Sukcesywnie jednak się zbliżali do samego Wushuna.

-Cisnąć!

Sam sierżant ruszył naprzód i rozwalił jedną z wieżyczek.

-Podążać za mną.

Cisnął kolejnym strumieniem piasku.

-Ta mrówka, coś potrafi.

Wushun uderzył pięściami o ziemię, rozsuwajac ją i tworząc zapaść. Część magów wpadła w ową zaspę i została zmiażdzona.

-Więcej!

Ruszył przed siebie, jednak zostałzatrzymany przez sierżanta. Oboje uformowali broń i zaczęli się pojedynkować. Wymieniali ciosy dość sprawnie i nie można było dostrzec żadnych skaz w ich stylach.

-Zginiesz z ręki Gahana!

-NIEE!

Odepchnął go potężym ciosem.

-Wyrafinowanie walczysz.

-Ty zbyt honorowo.

Nagle w oddali padł błysk i strzała przeszyła jeo twarz. Z boku ktoś zaatakował Wushuna piaskiem, lecz ten przywalił mu w twarz i odrzucił.

-Kolejny zestrzelony.

-Braciszku! Używasz coraz lepiej łuku.

----

Wszedł przed wejście, prosto do biura gdzie z raguły rezydował. Obrócił się w koło i bacznie przykucnął. Powoli zbliżył się do drzwi i lekko je uchylił.

-Gdzie on?

Zaskoczyła go jego nieobecność, ale to dla niego plus. Wszedł prosto do środka. Zbliżył się do drzwi, ale zza lady wyskoczyło dwoje.

-Nie ruszaj się!

Mierzyli do niego z strzelb.

-Chcesz zginąć parszywy gnoju?

Przełknął ślinę i próbował coś wymyślić.

-Znamy się nie od wczoraj. Dogadamy się?

-Nawet nie szczekaj.

Wystrzelił i nagle Akihiro uniósł ręką i cisnął powietrzem, nie tylko zatrzymując strzał ale i odrzucając ich od

Wbił na sam dach. Zauważył jak Ran strzela gdy nagle pod nim sunął skałą i wywalił się na dół.

-Kto..

Zdezorientowany obsunął się na bok i zauważył chłopaka.

-Mów gdzie Baku!

Wściekły przygniótł go.

-Nigdy się nie dowiesz.

Odepchnął go co nie było znaczącym wysiłkiem. Pochwycił za łuk i strzały i cisnął kilkakrotnie w niego.

----

Chmara ognia zatoczyła okrąg w pomieszczeniu. Kai-Lee bez większych przeszkód atakowała dziewczynę. Sam Jen-Woo był bezużyteczny i stał w tyle wraz z Mellarem i Baku.

-Tylko tyle.

-Czego ty właściwie chcesz!?

-Mocy.. władzy!

Cisnęła kryształowymi pilarami prosto w dziewczynę. Ta odskoczyła wysadzając je skoncentrowanym ogniem. Zwiększyła jeszcze bardziej jego żar i cisnęła w dziewczynę. Ta wyrzuciła skałę ku górze i zablokowała cios. Po chwili cisnęła samą skałą prosto w Aoki. Ta natychmiast wskoczyła i uderzyła o ścianę. Odbiła się i zbliżyła się. Odpaliła ogień na rękach i zaczęła wymachiwać chcąc przyparzyć rywalkę.

-To wszystko na co stać maga ognia?

Mijała każdy jej cios.

-Przestań prowokować!

Nieuważnie chybiła, chcąc wycelować w jej głowę. Ta wysunęła skałę i pochwyciła za nią. Przerzuciła nad sobą i drugą ręką wyrwała mały głaz, po czym cisnęła prosto w jej brzuch. Sama Aoki dotkliwie oberwała skałą z impetem uderzając w ścianę.

-Trzymaj się!

Cisnął w nią piaskiem i tym razem nie odnosząc żadnego skutku.

-Daruj sobie kochany! Moja zbroja tylko rośnie, kiedy sypiesz w nią.

-A jeśli ją podgrzeję?

-Co?

Niespodziewanie szybko podniosła się i pochwyciła ją w jednym miescu po czym skupiła żar.

-NIE!

Zaczęło się miejsce wypalać, a sama Kai wkrzasnęła donośle i ponownei odrzuciła dziewczynę. Jedn Wo owinął jej głowę piaskiem, chcąc ją odciąć od tlenu.

-Skoro nie po dobroci.

Pewny siebie miał właśnie ścisnąć piasek, gdy poczuł jak odłamek mu się wbija.

-Szlak...

Kobieta był w szale, cisnęła kolejnym pilarem z ostrzem.

-Odsuń się!

Podbiegł i odepchnął go z lini ognia. Sam został nabity na pal i wypchnięty z budynku.


----

Akihiro był właśnie splątany łańcuchem przez Zota. Sam Wushun kończym masakre magów powietrza. Po ich stronie, równie wielu ludzi trady leżało martwych.

-Bracie Ran!

Dumnie utrzymywał chłopaka.

-Czas na egzekucję.

-W rzeczy samej braci Zot.

Podniósł się i pochwycił za swój łuk. W tym samym czasie nagle z budynku naprzeciw masywny pilar wydobył się z budynku. Na jego końcu znajdował się człowiek. W tej chwili oczy Akihiro zwęziły się i poczuł w sobie ogrom wściekłości.

-Ohh.. widzę cię..

Ledwo co przekręcił głowę w jego stronę.

-BAKU!

Wyszarpał się z jego więzów i cisnął nimi w drugiego brata. Oboje padli na bok. Sam podbiegł do starca.

-JAK! JAK!

-Akihiro... żyj.... wolny..

-BAKU....

-Obiecaj mi... bądż..... lepszym człowiekiem niż ja byłem.

W końcu jego żywot dobiegł końca. Sam Akihiro wrzasnął na całą parę.

-ZAMORDOWALISĆIE!

Rękami podpierał swoją głową.

-W końcu cap zdechł.

Powiedział z wręcz niewymierną radością.

-Szkoda, że sam mu nie odrąbałem łba.

Akihiro nie mógł powstrzymać się od płaczu. Wpadł w amok, a jego serce zabiło wręcz z taką siłą iż mogło mu skończyć życie. Sam zaczął się unosić mając białe ślepia. Tym razem ponownie wszedł w stan avatara, jednak tym razem miało nastąpić coś czego nikt się nie spodziewał.

Advertisement